--------------------------------------------------
Był sobotni ranek. Na dworze panowała głucha, a
czasami aż niepokojąca cisza. Tylko raz po raz przerywał ją warkot
przejeżdżającego samochodu. Słońce nieśmiało przeświecało przez puchowe chmurki
unoszące się na niebie. Lekki wietrzyk, falował leniwie liśćmi drzew. W małym
domku na przedmieściach spała smacznie dwunastoletnia dziewczynka. Na jej
twarzy malował się błogi uśmiech… Lecz nagle ciszę przerwał ostry pisk. Przypominał
nieco syrenę policyjną, ale był o wiele głośniejszy. Zaraz potem nastąpił huk. Błysnęło
oślepiającym światłem, a w powietrze uniósł się ostry zapach dymu. I wtedy… wszystko
ucichło tak nagle jak się zaczęło. Znów zapanowało milczenie.
* * *
Sara
podskoczyła na łóżku. Była chwilowo zdezorientowana, nie wiedziała co wytrąciło
ją ze spokojnego snu, który widniał jej nadal przed oczami. Jakaś mglista
postać wzięła ją za rękę i uniosła w górę, tak lekko, jakby ona sama była tylko
ziarenkiem piasku. Nie widziała twarzy postaci, ale była niemal pewna, że to
kobieta. Z czasem jak wznosiły się razem ku chmurom postać jaśniała. Kiedy
światło osiągnęło moc słońca, Sara… Obudziła się. Usiadła na łóżku starając
przypomnieć sobie co ją do tego doprowadziło. Ale z myślami tak czasem bywa, że
im bardziej staramy je sobie przypomnieć, tym bardziej zapominamy. Tak stało się również w tym
przypadku. Po pewnym czasie dziewczynka chciała sprawdzić, która godzina, lecz
to co zobaczyła, zdziwiło ją. Budzik był spalony i ulatywał z niego śmierdzący
dym. Dziewczynka westchnęła. Wzięła budzik do ręki, wyrzuciła do kosza na
śmieci stojącego obok biurka i poszła się ubrać.
Kiedy
po dziesięciu minutach zeszła do kuchni miała na sobie kolorowy T-shirt,
jeansową kurteczkę i spodnie oraz firmowe adidasy. Natomiast swoje długie,
czarne włosy spięła w kucyka, który kiwał się z każdym jej krokiem. Mogła
wreszcie odczytać godzinę z zegara wiszącego nad sześcioosobowym stołem. Była
godzina wpół do siódmej. Do upragnionej wycieczki szkolnej zostało jeszcze pół
godziny. Całą klasą mieli dzisiaj odwiedzić rezerwat przyrody. Może nie byłoby
w tym nic interesującego, ale dla dziewczynki, która niemal nigdy nie była w
lesie, ponieważ jej matka była zbyt przewrażliwiona, by jej na to pozwolić,
było to coś zupełnie nowego i nieznanego. Już słyszała świergot tysiąca ptaków
i szum drzew, już czuła zapach mchu i paproci, już widziała rozciągającą się po
horyzont zieloną puszcze…
Z
rozmarzenia wyrwała ją matka.
-Saro co ty tu robisz?! Za
dziesięć minut masz być przed szkołą! –Krzyknęła.
Sara skamieniała i
spojrzała na zegar. Racja było za dziesięć siódma. Dziewczynka chwyciła przygotowaną
już wcześniej torbę i wybiegła. Mama zdążyła tylko za nią krzyknąć:
-Na
pewno nie zapomniałaś sprayu na komary?!
Lecz Sara już tego nie
dosłyszała… Była w drodze po przygodę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo proszę nie pisać obraźliwych komentarzy. Przypominam, że komentować może każdy - nawet anonimowi goście mojego bloga.
Za wszystkie komentarze dziękuje ♥