Katlin i Mike weszli do komnaty. Bardzo różniła się ona od pokoju w z którego przyszli. Jej ściany również wyłożone były pirytem, jednak podłoga była z ciemnego drewna. Przez małe kamienne okienka umieszczone wysoko, aż pod okrągłym sklepieniem, wpadała do środka jasna księżycowa poświata. To już całkiem zaskoczyło przyjaciół, którzy dopiero co widzieli upalny, plażowy dzień.
Naprzeciwko towarzyszy znajdywały się cztery drzwi. Były one ułożone w półkolu. W każdym z nich była ogromna dziura wielkości ludzkiej ręki. Miały one również szybkę. Kiedy jednak Kate podeszła by w nią zajrzeć, zobaczyła tylko własne odbicie.
- Chyba musimy tam wejść. - Powiedział niechętnie Mike.
- Pewnie tak. - Odpowiedziała Kate
-To gdzie najpierw? - Spytał Mike.
- Może zacznijmy od początku?
Chłopak kiwnął głową i Razem z przyjaciółką podszedł do pierwszego wejścia. Kate uniosła ciężką klamkę. Drzwi otworzyły się ze skrzypieniem. Za nimi była ciemność.
Mike wszedł pierwszy. Słychać było jego kroki, jednak jakby odległe. W końcu umilkły całkowicie.
Katlin poszła za przyjacielem. Kiedy wykonywała drugi krok w ciemności, drzwi zatrzasnęły się za nią. Dziewczyna odwróciła się i rzuciła się do klamki. Jednak tej nie było. Kate zaczęła walić pięściami w drzwi. Nagle poczuła na swoim ramieniu czyjąś rękę. Pisnęła.
Zza narożnika wybiegł Mike z latarką. Poświecił w oczy Kate aż ta musiała je zasłonić ręką.
- Co się stało? - Spytał roztrzęsionej dziewczyny.
- Nie, chyba coś mi się zdawało. - Odpowiedziała Katlin sama nie wiedząc co mówi.
- To chodź - powiedział chłopak i chwycił Kate za rękę. Razem ruszyli długim korytarzem. Katlin zauważyła, że kamień z którego zbudowany był korytarz zaczął zamieniać się w brązową breję. W błoto.
Nagle dziewczyna poczuła coś na głowie. Coś zimnego i wilgotnego. Wzdrygnęła się i przygładziła włosy.
"To nic." powtarzała sobie w myśli "Tylko woda". Jednak cały czas miała jednak wrażenie, że ktoś ją obserwuje
Korytarz zaczął biec w górę. Przyjaciel musieli zwolnić, aby się nie zmęczyć za szybko.
Kate przejechała ręką po ścianie. Była wilgotna i miękka. Dziewczyna przestraszyła się, że korytarz zaraz się zawali. Zaczęła iść szybciej. Nagle do jej uszu dotarł głuchy łoskot. Serce biło w jej piersi jak oszalałe, gdy szła w stronę, z której usłyszała dźwięk. Było to przed nią. Wtedy Katlin usłyszała jęk Mika.
- Co się stało - Spytała zdenerwowana, jednak strach powoli ją opuszczał.
- Uderzyłem się o drzwi. - Odpowiedział zbolałym głosem Mike.
- Oj biedaku... - powiedziała Kate ironicznie. Strach zniknął i został zastąpiony przez sarkazm. Dziewczyna podeszła jednak do przyjaciela i pomogła mu wstać, po czym podniosła latarkę i skierowała w stronę, którą wskazał Mike. Rzeczywiście znajdowały się tam potężne drewniane drzwi.
Katlin delikatnie je popchnęła. Rozległ się nieprzyjemny pisk. Zanim dziewczyna zobaczyła co jest za drzwiami poczuła nieprzyjemną woń pleśni i wilgoci.
Kate zrobiła krok. Stopa zapadła jej się w wilgotną ziemię.
_______________________________________________
Wiem, że długo nie pisałam. Nie miałam weny, źle się czułam itp itd. A następny post już za tydzień.
Ps. Zapraszam!
niedziela, 29 września 2013
wtorek, 24 września 2013
zapowiedź
Następny post postaram się dodać jutro ponieważ źle się czułam i nie miałam czasu tego zrobić. A na razie możecie zajrzeć na mojego drugiego bloga.
środa, 18 września 2013
Rozdział XIII. Twierdza
Katlin stała przed ogromnymi drzwiami i wpatrywała się w górę. Stojący za nią Mike robił to samo.
Znajdywali się przed Amriksem. Miastem duchów.
Katlin wstrzymała oddech. Zrobiło jej się słabo, a myśl, że zaraz będą musieli tam wejść.
Amriks był ogromny. Jego mur zdobiły różnego koloru i wielkości kamienie. W niektórych miejscach znajdywały się małe klejnoty. Z budynku w niebo wystrzeliwało pięć wież. cztery z nich znajdowały się na obrzeżach miasta, a piąta, największa, na samym jego środku. Każda z wież była zbudowana z innego materiału. Pierwsza była przeźroczysta, tak, że było widać szklane schody prowadzące na sam jej szczyt. Druga była z jakiegoś brązowego kamienia przypominającego zaschłe błoto. Trzecia chowała się za wieżą główną, tak, że było widać jedynie lekką, zieloną poświatę, która od niej biła. Czwarta – według Kate najładniejsza – zbudowana była z niebieskiego kryształu, przypominającego tafle oceanu. Wieża główna nie była niezwykła. Materiał, z jakiego ją zrobiono, nie różnił się niczym od innych zamków, jakie Katlin widziała.
Przyjaciele stali tak jeszcze przez chwilę. Kate ocknęła się jako pierwsza.
- Czyli musimy tam wejść? – Spytała z niechęcią.
Mike tylko wzruszył ramionami. Towarzysze westchnęli i razem pchnęli wrota. Te ustąpiły zadziwiająco łatwo.
- Chyba jesteśmy. – Powiedziała Kate i przyjrzała się pomieszczeniu. Zadziwił ją jego wygląd. Dziewczyna myśląc o Amriksie wyobrażała sobie ogromny złoty pałac budową przypominający trochę Hogwart (chyba nie muszę tłumaczyć co to). W kilkuset komnatach paliłyby się świecę, podłogi i ściany byłyby z metali szlachetnego. Do tego masa wież i ogromne obronne mury. Natomiast miejsce gdzie się znaleźli nie przypominało wcale tego z jej wyobraźni. Było tutaj bardzo nowocześnie. Podłoga wyłożona była czarno-białymi kafelkami. Na wprost przyjaciół znajdowało się ogromne, panoramiczne okno z widokiem na plaże. Kate bardzo to zdziwiło, ponieważ według niej, tam gdzie były kamienie powinna być ziemie, a tam gdzie morze – las.
Katlin podeszła do ścian i przejechała po nich ręką. Były szorstkie w dotyku. Nagle dziewczyna poczuła niemiłe ukłucie. Spojrzała na dłoń, z której leciała mała strużka krwi.
Mike szybko podszedł do przyjaciółki.
- Coś ci się stało? – Spytał zaniepokojony.
- Nie, nic. To tylko draśnięcie. – Zapewniła go uspokajająco Kate i szybkim ruchem wytarła dłoń w spodnie.
Nagle Mike zrobił zdumione oczy. Kate przestraszyła się, że coś mu jest, ale ten podszedł szybko do ściany. Zaczął ją dokładnie badać. W końcu ułamał z niej kawałek kruszcu.
- Coś tu się nie zgadza. – Powiedział i spojrzał w stronę drzwi. Po tej stronie nie były drewniane i mosiężne ale zrobione z mlecznego szkła. Katlin, jakby czytając jego myśli podeszła do wrót i spróbowała je otworzyć. Daremnie. Po chwili mocowania się z klamką dała sobie spokój.
- Czemu nie da się ich otworzyć? – Spytała z wyrzutem.
- To by się nawet zgadzało. – Powiedział Mike bardziej do siebie niż do Kate. – Widzisz ściany? – Spytał dziewczynę. Ta powoli pokiwała głową. – Nie są zrobione ze złota.
Katlin nie wiedziała do czego chłopak zmierza. Czuła jednak, że to nic dobrego.
- To piryt. – wyjaśnił Mike. – Złoto głupców.
- I co z tego, że to nie jest prawdziwe złoto?
- Pamiętasz jak na zebraniu Wyższych mówili nam o Amriksie?
Na wspomnienie o Wyższych, Kate coś ścisnęło za żołądek. Mimo to przytaknęła.
- Po ujawnieniu faktu, że istnieje złote miasto, zaczęli tu przybywać turyści ze wszystkich stron świata. A kiedy dowiadywali się, że to nie jest prawdziwe złoto, było już za późno na ucieczkę. – Mówiąc to ruchem głowy wskazał drzwi.
- A więc chcesz powiedzieć, że nie możemy stąd wyjść. – Spytała przestraszona Katlin, po czym podeszła do okna.
- Nie! – Krzyknął za nią Mike. – Słuchaj, ten zamek zamieszkują istoty czasu. Mogły tu wszędzie porozstawiać pułapki. Możliwe, że to okno prowadzi do jakiegoś odległego miejsca na ziemi, a może i do równoległego wszechświata. Nie wiadomo co może się stać jeżeli je zbijesz.
Kate szybko odskoczyła od okna. W tym samym czasie przed szybą zatrzymała się jakaś postać.
Była to dziewczyna. Miała na sobie sięgającą do kolan zwiewną sukienkę koloru turkusowego, która idealnie pasowała do barwy morza. Dziewczyna miała blond włosy, które pod wpływem słońca niemal świeciły. Obrazu dopełniały błękitne oczy, które – choć rozmarzone – miały błysk inteligencji. Jednak teraz wyraz ten ustąpił miejsca zdziwieniu, które po sekundzie stało się strachem. Dziewczyna szybko cofnęła się, w wyniku czego upadła na kamienie. Przetarła oczy, po czym wstała i uciekła.
- Ona nas zauważyła? – Spytała ze zdziwieniem Kate. – Ale jak?
- Nie wiem, ale lepiej stąd chodźmy zanim zobaczy nas ktoś jeszcze. – Powiedział Mike i poprowadził Katlin do drzwi, których dziewczyna wcześniej nie zauważyła. Właściwie to nie była ona pewna, czy przed chwilą drzwi tam były.
Razem weszli do nowej komnaty. Ich oczom ukazało się pięć drzwi.
________________________
Jak wiecie naprawdę staram się pisać. Jednak mam jeszcze szkołę, zajęcia literackie, oraz piszę dla samej siebie.
W kwestii dodawania postów nic się nie zmieniło i będę je dodawała w plus minus tydzień.
Zapraszam również na mojego drugiego bloga.
poniedziałek, 16 września 2013
wtorek, 10 września 2013
Rozdział XII. Wędrówka
Katlin powoli szła polną drogą. Jej długie ciemne włosy powiewały za nią tworząc coś na wzór flagi. Nieśmiałe promienie słońca przeświecały przez puchowe chmury, kołyszące się leniwie na nieboskłonie. Światło padało na oczy dziewczyny, które dzięki temu mieniły się najróżniejszymi kolorami, jak tysiąc małych drogocennych brylancików.
Mike szedł za Kate i wpatrywał się w jej zadumany profil. W dziewczynie było coś niezwykłego, coś co nie dawało mu spokoju od wielu dni. Kiedy na nią patrzył, to wydawała mu się bliska, tak, jakby znał ją już od bardzo dawna. Katlin wyglądała na spokojną i wyrozumiałą, taka zresztą była. Potrafiła żartować, jednak kiedy trzeba było, to zachowywała powagę. Wiedział również, że jak dziewczyna postawi na swoim, to już się nie wycofa.
Jednak ostatnio coś w niej zgasło. Tak jakby nikły promień nadziei, który tak zawzięcie osłaniała i chroniła, został zdmuchnięty przez powiew zimnego wiatru. Małe iskierki w oczach dziewczyny znikły, ustępując miejsca dwóm czarnym punktom.
Mike na chwilę przystanął. Spojrzał na dziewczynę od tyłu. W tym świetle, jej włosy tworzyły jasny puch, okrywający jej głowę.
Nagle chłopak usłyszał szum. To pewnie jakiś strumyk przepływał przez łąkę. Mike mimowolnie porównał Katlin do wody. Rześka, szybka - taka była kiedyś. Teraz jednak była jak ziemia - sucha, pozbawiona jakiegokolwiek zdania.
Mike westchnął i ruszył za Kate.
Mike szedł za Kate i wpatrywał się w jej zadumany profil. W dziewczynie było coś niezwykłego, coś co nie dawało mu spokoju od wielu dni. Kiedy na nią patrzył, to wydawała mu się bliska, tak, jakby znał ją już od bardzo dawna. Katlin wyglądała na spokojną i wyrozumiałą, taka zresztą była. Potrafiła żartować, jednak kiedy trzeba było, to zachowywała powagę. Wiedział również, że jak dziewczyna postawi na swoim, to już się nie wycofa.
Jednak ostatnio coś w niej zgasło. Tak jakby nikły promień nadziei, który tak zawzięcie osłaniała i chroniła, został zdmuchnięty przez powiew zimnego wiatru. Małe iskierki w oczach dziewczyny znikły, ustępując miejsca dwóm czarnym punktom.
Mike na chwilę przystanął. Spojrzał na dziewczynę od tyłu. W tym świetle, jej włosy tworzyły jasny puch, okrywający jej głowę.
Nagle chłopak usłyszał szum. To pewnie jakiś strumyk przepływał przez łąkę. Mike mimowolnie porównał Katlin do wody. Rześka, szybka - taka była kiedyś. Teraz jednak była jak ziemia - sucha, pozbawiona jakiegokolwiek zdania.
Mike westchnął i ruszył za Kate.
* * *
Na nocleg przyjaciele zatrzymali się pod rozłożystym kasztanowcem. Miał on tak grube konary, że w ogóle nie widać było z pod niego nieba.
Kate usiadła na wystającym korzeniu drzewa i zapatrzyła się w horyzont. Ostatnie promienie słońca ledwo muskały jej stopy. Niedługo znikną całkowicie. A wtedy nastanie ciemność.
Kiedyś Katlin bała się nocy. Chowała się wtedy pod kołdrę i nuciła piosenki by zasnąć. Teraz po utracie domu, lęki z dzieciństwa powróciły. Jednak tym razem nie było się gdzie schować. Kate czuła się odsłonięta i bezbronna.
Wtedy dziewczyna spojrzała na Mika. Był przy niej. I wtedy jakaś nieoczekiwana radość zagościła w sercu dziewczyny.
"On mi pomoże" , pomyślała i dziwne ciepło wlało się również do jej żołądka. Dawno czegoś takiego nie czuła. Właściwie to od czasu gdy straciła rodziców.
W tym samym czasie Mike próbował rozpalić ogień. Nie szło mu jednak za bardzo. W pośpiechu wziął z domu Kate zapałki, jednak w pobliżu nie było niczego czym dałoby się podtrzymać ogień. W końcu jednak znalazł trochę uschniętej trawy i liści. Ułożył z nich stos i podpalił. Siano szybko zajęło się ogniem.
Katlin spokojnie wstała i podeszła do Mike. Nie odezwała się do niego. Usiadła za to i zaczęła przyglądać się ogniu. I nagle stało się coś dziwnego. Płomienie wystrzeliły wysoko w górę. Mike odskoczył szybko od ogniska, jednak Kate zamyśliła się i tego nie zrobiła. Fala ciepła ogarnęła jej ciało. Dziewczyna w przebłysku instynktu rzuciła się do tyłu. Zdążyła jeszcze zauważyć, że ogień nie jest tak gorący, jak się tego spodziewała. Upadła na chłodną ziemię.
Mike szybko podbiegł do leżącej bez ruchu dziewczyny. Ta powoli podniosła się z ziemi i obejrzała się zdezorientowana.
- Co to było?
- Nie wiem, ale lepiej stąd chodźmy.
Katlin pokiwała energicznie głową. Mike w minutę spakował wszystko co leżało na ziemi i ruszyli. Katlin co chwilę nerwowo oglądała się za siebie.
Weszli na wzgórze wznoszące się nad polanąi. I wtedy Kate to zobaczyła. Wznosiła się nad lasem kilkadziesiąt metrów od nich.
Twierdza.
Katlin spokojnie wstała i podeszła do Mike. Nie odezwała się do niego. Usiadła za to i zaczęła przyglądać się ogniu. I nagle stało się coś dziwnego. Płomienie wystrzeliły wysoko w górę. Mike odskoczył szybko od ogniska, jednak Kate zamyśliła się i tego nie zrobiła. Fala ciepła ogarnęła jej ciało. Dziewczyna w przebłysku instynktu rzuciła się do tyłu. Zdążyła jeszcze zauważyć, że ogień nie jest tak gorący, jak się tego spodziewała. Upadła na chłodną ziemię.
Mike szybko podbiegł do leżącej bez ruchu dziewczyny. Ta powoli podniosła się z ziemi i obejrzała się zdezorientowana.
- Co to było?
- Nie wiem, ale lepiej stąd chodźmy.
Katlin pokiwała energicznie głową. Mike w minutę spakował wszystko co leżało na ziemi i ruszyli. Katlin co chwilę nerwowo oglądała się za siebie.
Weszli na wzgórze wznoszące się nad polanąi. I wtedy Kate to zobaczyła. Wznosiła się nad lasem kilkadziesiąt metrów od nich.
Twierdza.
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Witaj
Moją pasją jest pisanie opowiadań fantastycznych. To pomaga mi ulotnić się w moje własne miejsce, do świata w którym jestem inna. Lepsza. Nie lubię ludzi, którzy próbują mnie zmieniać i coś mi wmawiają. To wszystko z mojej strony.